Wciąż nie mogę sobie uświadomić poczucia bezsensu mojego istnienia. Widzę, że mogę uzależnić niektóre osoby od siebie, jednak ja sama staram się nie podlegać pod jedną konkretną osobę. Życie w symbiozie z większym, rozrywkowym towarzystwem w pełni by mnie usatysfakcjonowało.
Jasno i klarownie uświadomiłam sobie, że na chwilę obecną, dany, przejściowy okres w moim życiu nie zobowiązałabym się do bliższej relacji z osobą, nad której losami, chociażby niezwykle niewielkim stopniu mogą mieć znaczenie moje przeszłe porażki, klęski życiowe, które dość bardzo biorę do siebie. Coraz bardziej przerażają mnie zaborcze zachowania, instynkty samozachowawcze, opinie i poglądy. Brak zrozumienia i dostosowania się do czyiś decyzji, nawet nieistotnych. Poszanowanie i wyrozumiałość co do decyzji danej osoby jest według mnie czymś normalnym, oczywistym, jednak przekonałam się, że dla innych może to być coś bardzo górnolotnego i nawet na moment nie zatrzymają swoich działań by zastanowić się nad sobą oraz drugą osobą.