Ja mieszkając w dość małym mieście, będąc w wieku młodzieńczym ciągle cierpię na bezbrzeżna nudę i niejasno uświadomione poczucie bezsensu swojego istnienia. Moją jedyną odmianą i rozrywką mogą być ciekawe relacje z innymi. Nie znajduje satysfakcji w teraźniejszości mając ciągłe przeczucie, że teraz jest mój czas na to wszytko przed czym zawsze przestrzegali nas rodzice, dziadkowie a ja go po prostu tracę. Wydaje się, że brak okazji zaczerpnięcia czegoś z gorszego półświatka mnie wykańcza. Sama się wykańczam. Jednaj wciąż podświadomie sama sobie wmawiam, że to wszystko przede mną i na wszystko przyjdzie czas.
Teraz spróbuje wykorzystać swoją "wolność" na spotykanie się z osobami które mnie nie nudzą i są pewne siebie.
Moja sama ogromna chęć zawierania nowych znajomości nic nie da, potrzebna mi wewnętrzna siła, energia, pewność siebie którą widać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz